Bild 2Bild 2Bild 2Bild 2Bild 2Bild 2Bild 2

Niektórzy mogli już przeczytać moją opowieść z Gross Bademeusel w gazecie Lausitzer Rundschau – Veloblog i moje przybycie do tej miejscowości zostały tam opisane na całej stronie… na końcu drogi czeka mnie sława!

Gdy przez płot spytałam Roswithę czy nie zna kogoś we wsi, u kogo mogłabym ewentualnie spędzić noc, uprzejmie otworzyła drzwi. Udało się – znalazłam!

W Gross Bademeusel (około 250 mieszkańców) najwyraźniej wszyscy się znają. W czasie, kiedy młode kobiety ze wsi grają w „Faustball” - czyli w grę, w której piłkę odbija się pięścią - sąsiad moich gospodarzy, Claudius, pokazuje mi kuźnię swoich rodziców. W kuźni, która obecnie jest zamknięta, wiszą bardzo ciężkie kowadła i młoty – obraz jak z innej epoki. Claudius nie wie, co z tym wszystkim zrobić. Dlaczego by nie urządzić tu muzeum dla rowerzystów, którzy jeżdżą wzdłuż Nysy, zaledwie kilkaset metrów stąd?!

Przez cały wieczór, przy kieliszku wiśniowej nalewki domowej roboty, rozmawiałam z Lianą i Roswithą o zamieszkiwanym przez nich regionie. Mowa była oczywiście o tutejszych ciekawostkach, m.in. o fabryce materiałów wybuchowych, dziś znajdującej się po drugiej stronie granicy. Fabryka posiadała składane kominy i bunkry, dzięki czemu była świetnie zamaskowana przed wrogiem i mogła działać aż do 1945 roku. Obecnie można ją zwiedzać z przewodnikiem.

Poza tym z Roswithą, która jest już babcią, rozmawiałyśmy głównie o dawnych czasach. Życie bardzo się zmieniło od czasów NRD. Pójście do szkoły czy studiowanie nie wystarcza już, żeby mieć pracę i móc zarobić na życie. Dziś jest inaczej. W głosie Roswithy, który od czasu do czasu się ożywia, słychać nutkę żalu. Po raz kolejny słyszę o tym, jak ciężko jest znaleźć pracę w regionie. Wielu młodych ludzi wyjeżdża lub pracuje za 400 euro miesięcznie (tzw. „Minijob”), jak wyjaśnia mi Liana.

W domu moich gospodarzy następstwo jest zapewnione dzięki małej Ronji, która wciąż prosi o pomoc w podskakiwaniu. Trzy pokolenia żyją pod jednym dachem w radości i z uśmiechem (1, 2). Liana, młoda mama, nie potrafi sobie tego inaczej wyobrazić – ona także od dzieciństwa mieszkała razem ze swoimi dziadkami i bardzo dużą wagę przywiązuje do wymiany międzypokoleniowej.

Na śniadaniu zjawia się i tato. Pracę zaczyna dopiero popołudniu. Rene jest celnikiem, pracuje na trzy zmiany. Razem ze swoimi kolegami patroluje region po stronie niemieckiej po to, by kontrolować pojazdy i ograniczyć przemyt. Często przemycane są papierosy pochodzące z Rosji. To będzie nadal istniało nawet po wejściu Polski do strefy Schengen.

Rene znajduje również czas, by opowiedzieć mi historię wsi. Następnego dnia, czytając Lausitzer Rundschau, dowiem się zresztą, że jest jej sołtysem. Okazuje się, że dawno temu Gross Bademeusel znajdowało się po drugiej stronie Nysy. Potem jednak mieszkańcy zadecydowali o „przeprowadzce wsi” na drugą stronę rzeki po to, by uniknąć powodzi. Traf natury sprawił więc, że miejscowość ta znajduje się dziś w Niemczech…



1 komentarz do "Przystanek w Gross Bademeusel – rodzinna atmosfera"
fr hervé 6. sierpień 2007 23:20

Et maintenant du vin de cerises!…La cirrhose t’attend!

Proszę zostawić komentarz.
Nazwisko: 
Email: 
URL: 
Państwa komentarz: 

  • Suche



Wesołe nawołanie o datki


  • Der Weg


    Karte

  • Véloblog empfehlen