W wieku 75 lat Irmgard Schneider ma wprawdzie siwe włosy, ale to jest już wszystko! Pełna zaangażowania i energii, ta niewielkiego wzrostu pani, wyjaśniła mi w pełnym zakresie działalność swojego stowarzyszenia „Pro Guben“. Prawdziwa skarbnica świetnych pomysłów i planów!
Wszystko rozpoczęło się w 1994 roku, kiedy to spotkała pewnego Anglika, który przybył tutaj, aby demonstrować przeciwko wyburzeniu Horno pod kopalnię odkrywkową węgla w okolicy Jänschwalde (słyszeliśmy o tym!). Wtedy także pani Schneider postawiła sobie ponownie pytanie, czy pustynie, które rozciągają się od Cottbus do granicy, były naprawdę koniecznością: „Przecież po zjednoczeniu moglibyśmy się skoncentrować na innych źródłach energii niż węgiel.“ Dla przewodniczącej stowarzyszenia Pro Guben e.V. chodzi przy tym o swoisty obowiązek regionu. „Nie ma tu już tyle przemysłu, co wcześniej. Cała okolica musi odnowić swoją infrastrukturę. A do czego potrzebni są mieszkańcy? Żeby jedli, pili i zużywali energię elektryczną.“
Od tego momentu istnieje stowarzyszenie. Od tego momentu pani Schneider zabrała się do realizacji różnych przedsięwzięć. Prosty przykład: jabłka z Guben. Dlaczego mają gnić na kompostowniach, podczas gdy ludzie ładują do koszyków w supermarketach sok jabłkowy? Marnotrawstwo. Powołano więc do życia cały złożony system, w ramach którego zaapelowano do rolników, ogrodników i innych właścicieli jabłoni o przywożenie swoich jabłek do wyznaczonego punktu. Stamtąd zawożono jabłka do miejsca, w którym produkowano z nich sok, który każdy mógł kupić za niewielkie pieniądze. Dzięki wspólnemu transportowi redukowano także emisję dwutlenku węgla. Ale dla pani Schneider to jeszcze nie wszystko. Dlaczego by nie wyciągnąć z tego jeszcze więcej korzyści, spisując wszystkie rodzaje jabłek, występujące w regionie, porównując przy tym bogactwo gatunków w przeszłości i dzisiaj?
W 2003 roku stworzono katalog. Obecnie jest tam wpisanych ponad 400 różnych rodzajów jabłek, między innymi słynne „Warraschker z Guben”. Przy tej okazji uznano za stosowne ponowne powołanie do życia istniejącego przed 200 laty towarzystwa pomologicznego. „A dla jabłkowego festynu i festynów miejskich przygotowaliśmy tradycyjne kostiumy. To jest część naszej działalności, która umożliwia nam choć trochę zapomnieć o trudach dnia codziennego.“
Dzięki produkcji kostiumów zmieniłyśmy temat rozmowy na współpracę stowarzyszenia Pro Guben e.V. z Gubinem. „Znamy czterdzieści kobiet z Gubina. Towarzyszą nam regularnie podczas naszych wycieczek i śpiewają fantastyczne polskie piosenki. Ludzie zmienili zdanie!“ Pokazuje mi przy tym zdjęcia z wycieczki do Berlina, do dzielnicy Britz. Wszystkie kobiety ubrane w kostiumy z różnych epok: z czasu kwitnięcia jabłoni w 1787, z 1846, kiedy uruchomiono pierwsze połączenie kolejowe między Guben i Berlinem, w 1850 roku kapelusznictwo i tak dalej. „Byłyśmy prawdziwymi gwiazdami, wszyscy robili nam zdjęcia!“, mówi pani Schneider z uśmiechem.
Współpraca między Polską i Niemcami, między mieszkańcami Guben i Gubina, leży jej na sercu. „Kiedy Polacy nam powiedzieli, że chcieliby się więcej dowiedzieć o historii swojego miasta, zorganizowaliśmy tłumaczenia dla ich małego muzeum“, kontynuuje pani Schneider, pokazując mi przy tym tablicę o życiu Hugo Jentscha, lokalnej osobistości, która otworzyła muzeum leżące dziś po drugiej stronie rzeki.
Szybko można pojąć, że współpraca z Polakami i energia odnawialna to dwa koniki pani Schneider. Zafascynowana przysłuchuję się tej siedemdziesięciolatce, kiedy mówi o nowych technikach w rolnictwie i pozyskiwaniu elektryczności w połączeniu z ochroną przyrody. „Kładziemy na przykład nacisk na spalanie biomasy w miejscowości Preschen“, opowiada pani Schneider. „I wyjaśniamy rolnikom, że nie stracą ani czasu, ani pieniędzy, jeśli będą wyrywać rośliny do spalenia.“ Ale oddźwięk w tej okolicy pozostaje ciągle jeszcze słaby. Dużo ludzi obawia się, że kiedy kopalnia przestanie kopać, to stracą pracę.
Jednak pani Schneider nie brakuje energii: co tydzień w środę między 9 i 12 każdy może przyjechać do Guben na ulicę Gasstraße 8 i podzielić się swoimi pytaniami, pomysłami czy inicjatywą. Dlaczego by nie podać ręki tej ultra dynamicznej pani, która zgłosiła się do bundesligi energii solarnej, a teraz chce wspierać regionalną kulturę pomagając przy organizacji Ogrodu Europejskiego, kótry odbędzie się w roku 2013. 10 lat po wielkiej powodzi pani Schneider nie ma już czasu, by mi o tym więcej opowiedzieć, ale będzie prawdopodobnie wśród nas 11 sierpnia we Frankfurcie–Słubicach i opowie nam „swoje małe historie“, jak je nazywa. Może będziecie mieli możliwość w trakcie swojej podróży spotkać to wyjątkowe źródło energii?