Bild 2

Niedaleko ratusza w Zittau, swoje europejskie oblicze pokazuje Międzynarodowy Instytut Szkół Wyższych, lepiej znany jako IHI (Międzynarodowy Uniwersytet w Zittau). W 1993 roku 5 szkół wyższych z Niemiec (Zittau/Görlitz, Greiberg), Polski (Wrocław, Gliwice) i Republiki Czeskiej (Liberec) postanowiło o wspólnej współpracy, aby przez to zaproponować wyższy poziom nauczania studentom, którzy w swoim kraju już zdobyli dyplom ekwiwalentny do „Bachlor’a”. Uniwersytet ten łączący trzy nacje i jest pełen ambicji!

Ponownie chodzi tu o projekt, który nie przejmował sie granicami tuż po zjednoczeniu. Trzeba w tym miejscu jednak wspomnieć o tym, że system szkolnictwa wyższego – jak również i niższego – w Niemczech Wschodnich został całkowicie obalony. W niektórych regionach, np. w Brandenburgii, prawie wszystkie szkoły wyższe byłej NRD dostały status uniwersytetów, w innych natomiast zostały one o jeden stopień zdegradowane, jak np. Czeska Szkoła Wyższa w Zittau, która ma jedynie statut podobny do szkoły wyższej. Dlatego też nasunęło się stworzenie uniwersyteckiej prezencji w regionie. I jak już w ten weekend zauważyła Rebecca, te trzy kraje już na początku lat 90 uzmysłowiły sobie, jakie znaczenie ma dla regionu współpraca w dziedzinie ekologii, po ukierunkowanych politycznie inwestycjach przemysłowych, pośród których jedna była bardziej znacząca dla środowiska od drugiej. Moja gospodyni wytłumaczyła mi, że w momencie zjednoczenia Niemiec czeskie lasy masowo wymierały, gdyż powietrze (stąd też i kwaśne deszcze) było niewiarygodnie skażone zanieczyszczeniami pochodzącymi z sąsiadujących fabryk. Krótko mówiąc, wszystko i wszyscy byli pewni, że IHI musi być powołana do życia.

Dowiedziałam się nawet dużo więcej o sposobie funkcjonowania tego „mini“ uniwersytetu, po tym jak udało mi się przekonać sekretarkę, o umożliwinie mi rozmowy z odpowiedzialnymi, bez umówionego terminu;
I tak, pani Konschak – szefowa zarządu – roztoczyła przede mną rząd wywierających wrażenie liczb: 80% studentów jest obcokrajowcami, w tym 60% z Polski, ale również sporo Czechów i Niemców i innych: razem dziewięć różnych narodowości. Jedynie 300 studentów zostaje co rok przyjętych na uczelnię, starannie wybranych przez swoje rodzinne uczelnie: „Elitarny Uniwersytet zobowiązuje“, daje mi się tu do zrozumienia.

IHI jest piątym saksońskim uniwersytetem. Szkoła państwowa, z niewielkimi kosztami dla studentów, ponieważ opłaty za studia w Saksonii ciągle jeszcze trzymają się w granicach i wynoszą około 50 € za semestr. IHI jest również tak atrakcyjna dla zagranicznych studentów, ponieważ mają oni możliwość ubiegania się o stypendium, aby wyrównać koszty utrzymania w Zittau, mówi mi Maxi, niemiecka studentka na IHI. Maxi pochodzi z Turyngii. Tak samo jak pozostali studenci, zaczęła studia na innym niemieckim uniwersytecie, zanim dostała się na IHI. „Studenci, którzy tutaj przychodzą, mają już podstawową wiedzę, przychodzą tu więc, aby się specjalizować, lub by uzyskać niemiecki dyplom”, tłumaczy pani Konschak, aby potem podkreślić i wyjaśnić mechanizm łączący trzy narodowości: Zajęcia odbywają się w języku niemieckim, ich opanowanie jest więc dla studentów conditio sine qua non. Co dotyczy Niemców, to uczą się oni polskiego lub czeskiego”. Maxi wybrała czeski: być może z powodu Pragi, sama dokładnie nie wie. Z uśmiechem tłumaczy, w jaki sposób odbywa się miedzykulturalne kształcenie: „Uczymy się rozumieć innych, kulturowych różnic. Miedzy innymi wyjaśnia się nam, że Niemcy rzeczywiście dzielą pracę od całej reszty, podczas gdy Polacy i Czesi bardzo często rozmawiają ze swomi kolegami z pracy np. o swoich rodzinach”. I śmiejąc się dodaje, że nawet podczas zajęć polscy i czescy studenci dużo się śmieją i rozmawiają. „Wieloluktorowe wykształcenie pozwala zrozumieć rożnice i pomoga stosowniej się zachowywać, np. podczas prowadzenia rozmów biznesowych czy zawierania umów”, mówi pani Konschak.

Cała przygoda trwa 6 semestrów i ma na celu umożliwienie absolwentom łatwego znalezienia własnego miejsca na ziemi, po jednej lub po drugiej stronie granicy.



4 komentarzy do "Po szkole…"
fr Marie 17. lipiec 2007 18:07

Elle a l’air bien sympa, cette fac… Joli exemple de projet régional aux frontières. Je n’en avais encore jamais entendu parler. Merci de nous la faire découvrir !

fr virginie 17. lipiec 2007 22:24

il va peut-être falloir penser à enfourcher ton vélo miss ; - )
Bon mais tu as une bonne excuse: ça a l’air de bien bouger là où tu es… en te souhaitant que ça continue comme ça - auquel cas tu n’es pas prête de revenir…à demain pour tes nouvelles aventures!

de t.1 18. lipiec 2007 10:12

Es wundert mich, dass es anscheinend recht viele, auch größere, Projekte entlang der Grenze gibt, von denen man hier in Berlin nicht mal in den Regionalnachrichten hört, geschweige denn in Überregionalen. Denn eine Völkerverständigung mit unseren Nachbarn ist doch entscheidend wichtiger, als Omas Katze die sich auf dem Baum verirrt hat und von der Feuerwehr gerettet werden musste. Ich hoffe dein Projekt und das damit verbundene Medieninteresse werden in Zukunft den Fokus der Berichterstattungen verschieben. Viel Kraft weiterhin und danke für die Info!

fr hervé 2. sierpień 2007 23:35

initiative très intéressante, mais y-aura-t-il encore lontemps du soleil dans notre Europe dévorée au quotidien par une mondialisation gargantuesque?

Proszę zostawić komentarz.
Nazwisko: 
Email: 
URL: 
Państwa komentarz: 

  • Suche



Wesołe nawołanie o datki


  • Der Weg


    Karte

  • Véloblog empfehlen