Pierwsze kilometry przemierzamy komfortowo, relaksując się w minibusie. Opuszczamy Szczecin na północ w kierunku Polic. Sklepy są pozamykane, mieszkańcy powyjeżdżali. Trudno będzie znaleźć dach nad głową, lub też kogokolwiek spotkać na pustych ulicach, jak nam powiedzieli nasi mili towarzysze. Jest niedziela i bardzo wielu spędza ją w rodzinnych kręgach. Decydujemy się wysiąść w następnej wiosce, ponieważ, jak wynika z moich doświadczeń, na małych wioskach o wiele łatwiej jest kogoś spotkać. Jednak nasz minibus, ze Stanisławem za kierownicą, pokonuje coraz więcej kilometrów. Znikają za nami malutkie wioski: Debostrów, Niekłończyca, Uniemyśl. Nasi gospodarze chcą nas koniecznie wysadzić w miejscu godnym zaufania. Dotarliśmy do Trzebieża, malutka miejscowość nad brzegiem rzeki, około 15 kilometrów na północ od Polic. Rybackie domki z palonej cegły o niskich dachach ostrożnie zostawiają miejsce turystycznej infrastrukturze. Stanisław, rencista i rodzony mieszkaniec Szczecina, dziwi się: nie zna tego miejsca, ale chce tu wrócić, tym razem ze swoją żoną. Odra staje sie coraz szersza, zbliżamy się do jej ujścia. Z powodu pogody, a zwłaszcza wiatru, wydaje nam się, jakbyśmy byli nad morzem. Woda jest jednak bardzo brudna. Poza tym panuje tu zakaz kąpieli: woda jest pełna bakterii. Czy ma to jakiś związek z ogromną fabryką chemikaliów, którą mijamy po drodze, i z której produkty są odtransportowywane drogą wodną? Poprzez wprowadzenie europejskich standardów sytuacja wprawdzie się poprawiła, ale kto wie? Nie będziemy się więc kąpać. I tak jest na to za zimno! Poza tym woda jest brązowa. Gdy w końcu wszyscy są pewni, że znajdziemy dach nad głową, nasi gospodarze opuszczają nas. A my wzmocnieni po małym spacerze po wiosce, obiedzie z bigosem i wyprawie do miejscowej kafejki, która prawdopodobnie została wystrojona z powodu wesela, wyruszamy w dalszą drogę.
7 komentarzy do "Pierwsze kilometry mamy już za sobą"
Pour une première approche de la région, celle-ci ne correspond pas a mes a priori : la plage, les cafés semblent faire de Trzebiezy une petite ville touristique. Que notre chauffeur de l’auberge de jeunesse ne connaisse pas ce lieu et l’ai découvert grâce au Veloblog me prouve toute l’utilité du Veloblog ! Et son pouvoir : faire bouger chacun à sa mesure et créer des liens. Les jeunes footballeurs ont profité de notre passage pour pratiquer le français : ils nous ont lancé « Bon appétit » et « Bonjour Madame » et semblaient motivés pour apprendre d’autres expressions françaises. De notre côté, on aimerait bien en savoir plus, sur les footballeurs de l’estuaire, la recette des bygos, la raison de la pollution de l’eau… mais nous devons nous rendre à Nowe Warpno ce soir et aujourd’hui nous sommes (plus que jamais) motivées pour marcher. Les Bygos, ce sont ces fan(atique)s d’église, souvent durs à cuir, et parfois à digérer? La recette ne m’interesse pas! Merci!…
virginie 28. sierpień 2007 15:23
non, je ne ferai pas de commentaire sur cette équipe de foot qui a l’air de bien vous avoir plu … ah ben trop tard! “Pan sur le bec”, comme l’écrirait le Canard Enchaîné! Je suis mauvais en orthographe, mais comme le chantait Georges Brassens (Le Voyou) ,”Le Bon Dieu me le pardonne”, et cela m’arrange bien…Comme “Mea Culpa”, je peux simplement écrire que le (ou la?)Bygos est le plat national polonais, fait de choucroute additionnée de choux frais, de champignons et de saucisses ou de viande. Amen! (d’autant plus que cela semble à priori très bon). Le Kombinat, cette méchante usine qui pollue les eaux voisines ? Nous avons les photos ! L´interdiction de se baigner dans l´estuaire voisin ? Nous avons les photos aussi (même qu´une chaise de surveillant de baignade assure la figure de style)… Des pures moments de poésie. “mais nous devons nous rendre à Nowe Warpno ce soir et aujourd’hui nous sommes (plus que jamais) motivées pour marcher.” Dis Mélanie, tu es une comique toi ;p Heureusement que mes coups de pédales étaient à la hauteur de votre motivation… Proszę zostawić komentarz.
|