Neuzelle, małe miasteczko liczące około 1500 mieszkańców, położone w połowie drogi między Ratzdorf i Eisenhüttenstadt, nieco bardziej w głębi kraju.
Niezwykłe jest tam bezpośrednie sąsiedztwo ewangelickiego i katolickiego kościoła. Obowiązkiem jest zaś obejrzenie ponad pięciusetletniego klasztoru cystersów, zbudowanego w zapierającym dech w piersiach barokowym stylu: nie wiadomo, w którą stronę najpierw patrzeć. A jeśli spojrzeć dokładniej, to można zauważyć, iż ten cały marmur to tylko złudzenie, a w niektórych miejscach kamień to po prostu z artyzmem obrobione drewno. Ta sztuka złudzenia zafascynowała mnie bardzo. Co się zaś tyczy reszty, to każdy musi zdecydować sam…
W każdym bądź razie, to właśnie klasztor stanowiący ogromny kontrast dla okolicznych domów, które w większości są dosyć skromne, przyciąga turystów. O ile nie czyni tego raczej klasztorny browar, ostatni tego rodzaju w całej Brandenburgii, który okoliczne wioski zaopatruje w piwo już od ponad 400 lat.
Ciężko jest tutaj opuścić wydeptane przez turystów ścieżki. Mała wyprawa do Biura Informacji Turystycznej także niewiele mi pomaga. Polsko-niemieckie projekty realizowane są tylko w tutejszym gimnazjum, jedynym, w którym uczniowie mogą uczyć się polskiego. Ale tylko wtedy, gdy rodziców na to stać, gdyż jest to szkoła prywatna.
Zakończenie dnia: odprowadzam Vivien na dworzec i wracam do Schulzów. Ta rodzina jest tak harmonijna, że wolę spędzić zapowiedzianą na dzisiejszą noc burzę w ich towarzystwie, zamiast jechać dalej!
A tak przy okazji, polecam wszystkim jazdę na rowerze o wieczornym zmierzchu, to jest najlepsza pora na obserwowanie wszystkich możliwych zwierząt. Podczas ostatniego takiego spotkania widziałam młode jelonki, które toczyły swoje małe walki na ścieżce rowerowej przy wjeździe do Ratzdorf. Jeden z nich próbował nawet przywitać mnie z bliska, ale muszę przyznać, że przy odległości mniejszej niż dwa metry nie odważyłam się wyjąć aparatu fotograficznego…