Z polecenia pani Geilich, odpowiedzialnej w biurze turystycznym w Guben, pozwoliłam sobie zadzwonić do drzwi Andreasa Petera.
Na miejscu okazało się, co za niespodzianka, że kiedy opowiedziałam mu historię Veloblogu i spotkań z mieszkańcami, które służą poznaniu regionu, sprawiał wrażenie osoby, która nie chce wcale pytać jak i dlaczego, tylko po prostu otworzył przede mną drzwi. Musiał jeszcze posortować kilka książek, które pochodzą z czasów NRD, a które sprzedaje na aukcji internetowej (Ebay). Ale potem zaproponował mi kawę i oprowadził po ulicach Gubina.
Gubin jest polską częścią miasta. To tam znajdowało się wcześniej centrum miasta. Przed wojną i przed granicą. To wszystko ma bardzo długą historię, którą Andreas wyczerpująco mi opowiedział.
Wszystko rozpoczyna się nieuchronnie przy głównym miejskim kościele. On dominuje nad miastem i znajduje się bezpośrednio za przejściem granicznym dla pieszych. Polska fundacja i niemieckie stowarzyszenie współpracują ze sobą, mając na celu odbudowę kościoła. „Nie zawsze jest łatwo zainteresować Niemców kościołem“, wyjaśnia mi Andreas. „Wielu z nich uważa, że skoro leży on po drugiej stronie, to Polacy powinni się o niego troszczyć.“ Ale to jeszcze nie jest powód, by rozłożyć ręce: w końcu mój przewodnik napisał książkę o historii tej budowli. Po niemiecku. Polska wersja jest w opracowaniu. „Jak przyszli Rosjanie, to Niemcy spalili w kościele kompromitujące dokumenty. To było w kwietniu 1945. Brakuje dachu i okien.“ Obecnie, krok po kroku, kościół odzyskuje dawną świetność (1, 2). Ale koszty są olbrzymie.
Andreas pokazuje mi pozostałości miejskich fortyfikacji: okazała wieża z XV wieku, ale także brama i fragmenty murów obronnych. Ostatnie z nich zostały wybudowane 150 lat temu. Ale przez fakt, że sąsiednie domy przestały istnieć, mury sprawiają wrażenie starszych niż w rzeczywistości. Podobnie jest z innymi śladami przeszłości, na przykład chodnikami, czy fosą, która okalała miasto zniszczone w 80% podczas Drugiej Wojny Światowej.
Stacjonująca tutaj kompania w straszny sposób wymigała się od odpowiedzialności. „To było 20 czerwca 1945, jeszcze przed układem poczdamskim“, opowiedział mi Andreas. „Żołnierze powiedzieli do Niemców, żeby pakowali swoje manatki, pozostałe rzeczy zniszczyli i uciekali na drugą stronę rzeki.“
Tutaj historię można znaleźć za każdym rogiem, pod każdym kamieniem na ulicy. Tutaj pozostałości pomnika ku chwale zdobywcy Wilhelma I. Tam pomnik upamiętniający miejsce, w którym stała synagoga, zniszczona w 1938 roku, a który to powstał w wyniku współpracy polskiej i niemieckiej gminy oraz inicjatywy Andreasa (1989).
A dookoła ślady przemysłu, który jakiś czas temu miał dominujące znaczenie dla miasta. Mowa o kapelusznictwie i tkactwie. Andreas opowiedział mi o szczęściu Friedricha Wilke, który odniósł sukces dzięki swojemu odkryciu: co zrobić, żeby kapelusz podczas deszczu się nie zwijał i jak można go w razie potrzeby złożyć. Fabryka Wilkego została wybudowana około 1860 roku i pracowano w niej jeszcze za czasów NRD. Zjednoczenia Niemiec jednak nie przetrwała, podobnie jak i wiele innych fabryk. „W okolicy panuje około 20 % bezrobocia, nie licząc tych, którzy w poszukiwaniu pracy opuścili region”, mówi Andreas.
Po wojnie większość mieszkańców pracowała w zakładach chemicznych. Niektórzy z 7200 pracowników do 1989, o czym dowiedziałam się z 85 pytań małego quizu o mieście, przygotowanego przez Andreasa. Porozumienie między Guben i Gubinem umożliwiło przejazdy autobusem polskich obywateli do pracy. Był to gest Wilhelma Piecka, pierwszego prezydenta NRD, w stronę mieszkańców Gubina, gdzie można do dziś podziwiać kompletnie zieloną fasadę jego domu stojącego niedaleko od opuszczonego posterunku policji.
Mój przewodnik jest nie do pobicia. Andreas jest zamiłowanym historykiem i znawcą regionu. Pisze książki, publikuje mapy okolic i wydaje nawet kalendarz ze starymi zdjęciami miasta. Z wykształcenia historyk założył nawet własne wydawnictwo “Niederlausitzverlag”.
O tym opowiedział mi po kolacji, przy kieliszku wina. Siedzieliśmy nad brzegiem Nysy, na ogrodowych krzesłach z koszykiem piknikowym Andreasa. Urok prostoty i czarująca panorama. Po drugiej stronie młodzi Polacy próbują łapać ryby. Na lewo Wyspa Teatralna (niem. Schützeninsel). Leży po polskiej stronie, ale od niedawna most łączy ją też z niemiecką stroną.
Znak, aby zaprezentować Guben-Gubin jako jedność?