Pada deszcz, leje jak z cebra… drobna wzmianka o warunkach pogodowych: na szczęście nie mam żadnych spotkań, więc mogę robić przerwy, by schronić się tu czy tam przed kaprysami pogody. Czyżby zmiana klimatu? Nie przerywając pisania Veloblogu, chowając się pod parasolką, powoli ale zdecydowanie zbliżam się do Krajnika Dolnego. Na drugiej stronie Odry jest przejście graniczne prowadzące do Schwedt. Tym razem mieszkanie proponuje mi burmistrz miasta. Posiłek także: smażoną rybę złowioną w Odrze. Do rodziny przyjechali w odwiedziny znajomi z Gdańska. Ale miejsce tam się zawsze znajdzie! Herbatę podano w ogrodzie. Rozmawiamy o łowieniu ryb i gospodarce miasta, o targu i sklepach. Już nie jest tak, jak na początku lat 90-tych, po zjednoczeniu Niemiec, gdy ceny się rzeczywiście od siebie różniły. Polacy przyjeżdżali sprzedawać aż po brzegi Odry, rozkładając zwykłe stoliki w szczerym polu. Również Niemcy przyjeżdżali. Stoiska były wszędzie. Aż do sąsiedniego wzgórza. Trudno to sobie wyobrazić. Teraz handel się zinstytucjonalizował. Jedni wyjechali, inni pootwierali swoje sklepy. Jak wszędzie, sprzedawane są papierosy, śmieszne soki owocowe i alkohol. Ale dzięki moim gospodarzom, zaczynam być mniej sceptyczna na widok fluorescencyjnych znaków. Dziwnie, wszystko to nabiera ludzkiej twarzy. Nawet sympatycznie. A obserwując to wszystko ze szczytu wzgórza, z którego stoiska już zniknęły, i patrząc przez pożyczoną od rodziny burmistrza lornetkę na przejście graniczne i na Schwedt, niemieckie sąsiednie miasto, prawie zapomniałam o szarej ekonomicznej rzeczywistości regionu. Polacy wiedzą jak tego dokonać!
1 komentarz do "Na brzegu Odry i przejścia granicznego: w nadgranicznym mieście Krajniku Dolnym."
C’est surprenant de constater la différence de niveau de vie que peut engendrer une simple frontière, qui n’est , en somme, qu’une vulgaire décision administrative dénuée de toute dimension humaine (ou humaniste). Proszę zostawić komentarz.
|