Tu pisze Melanie:
Podróżujący ze mną w pociągu w kierunku Szczecina słyszał o Veloblogu w radiu, miejscowa para małżeńska czytała o nim w gazecie… Przybycie Charlotte do Szczecina było dobrze rozpromowane. Ostatni szczecinianie, którzy jeszcze nie byli całkiem na bieżąco, również zostali poinformowani za pomocą ulotek jeszcze tego samego wieczoru. Dzień spotkania był więc prawdziwym momentem interkulturowej wymiany poglądów: Francuzi, Niemcy i Polacy odkrywają Veloblog, dyskutują z artystami teatru i kończą wieczór, słuchając soul i uczestnicząc w małej rundzie tańca ludowego. Wieczór pełen niespotykanej energii zachwycił właścicieli Brama Jazz Café, lokalu który, jak twierdzi Uwe Rada, jest „jednym z najczęściej odwiedzanych klubów w mieście”.
Tu pisze Olaf:
Szczecin! W końcu mam możliwość osobiście wziąć udział w tworzeniu Veloblogu. Po przeczytaniu tych wszystkich historii na dobre rozbudzona została moja ciekawość. W drodze do punku spotkania odkryliśmy czerwone linie: czy mamy za nimi podążać? W końcu okaże się, że będą one odgrywały ważną rolę w poszukiwaniu skarbu w mieście. Po tym, jak uczestnicy się poznali i posilili, Olek po raz ostatni wyjaśnił zasady gry: zdjęcia różnych miejsc w mieście z dołaczonymi pytaniami. Musimy więc odkryć miasto, a przy tym nawet bezpośrednio rozmawiać ze szczecinianami (niektóre pytania są po polsku: no tak, to utrudnia trochę nasze zadanie ale wymaga za to o wiele więcej komunikacji!). A gdy ktoś nie rozumie pytania (bo jest one po polsku), to może pozwolić odpowiedzieć przechodniom. Dowiadujemy się na przykład, że rekin Krzysztofa Kolumba nazywa się „Rakin”, jak i wiele innych anegdot. Chcemy wiedzieć coraz więcej: kim była żyjąca w XV wieku Anna Jagiellonka? I co jest z tą niespodziewaną tablicą pamiątkową poświęconą Alfredowi Döblinowi…
Tu pisze Pauline:
Wreszcie na miejscu. Po podróży z Francji, która trwała dłużej niż się spodziewałam, Brama Jazz Café wydaje się być pełna kontrastów: na tarasie siedzą młodzi nowocześni ludzie, podczas gdy w środku przebywa mieszanka wszystkich pokoleń. Tak właśnie wyobrażałam sobie Veloblog: jednoczy ludzi, którzy jeszcze przed paroma godzinami wcale sie nie znali. Sympatyczny wieczór, interesujące spotkania, gdzie nawet na końcu świata można odkryć wspólnych znajomych! Właściwie to nie widziałam jeszcze miasta, ale już jestem pod wrażeniem jego mieszkańców: otwarci i gościnni. Chciałabym podziękować rodzinie, która odebrała mnie z dworca i zaprowadziła do Brama Jazz Café, nawet mnie nie znając… Do zobaczenia wkrótce na następnym etapie! i doświadczenie z plecakami
Tu pisze Virgine:
To paktualny klub, dwóch zapalonych zwolenników tańca ludowego, dziennikarz na diecie, dwa rowery, bardzo gościnne schronisko, dwie pary, które są fanami „tapczanowego surfingu”, najlepsi miejscowi przewodnicy, team z telewizji, któremu bardzo się spieszy, Angielka z Berlina i mniej więcej sto ulotek do rozprowadzenia, wielka miłośniczka Lipska, jeden hamak, fotograf, który się pojawia… i znika, grupa improwizujących tancerzy, próbujących wprawić swoje miasto w ruch, co najmniej sześć ślubów, Charlotte i ja… tak wyglądał ostatni dzień spotkań w Szczecinie. Dziękuję!